Wednesday 20 May 2015

Turcja mniej znana-fotogaleria

Miasto Harran jedna z  najstarszych, ciągle zamieszkanych osad na ziemi. Wspominane jest w Biblii, a dokładnie w Księdze Rodzaju, z której dowiadujemy się, że mieszkał tu prorok Abraham.Słynne domy-ule, których projekt i zamysł pochodzą z III wieku p.n.e. 







Sanliurfa-dawniej Edessa Tradycja głosi, ,ze   było to  pierwsze miasto założone po Potopie. Bilbli podaje,ze urodził się tu Abraham. o. Pamięć Abrahama czczona jest przez muzułmanów w miejscowym meczecie












 Okolice Sanliurfy-turecka wioska





 Rumkale-  Rumkale to miasteczko na Eufratem, gdzie znajdują się ruiny zamku na wysoko osadzonym szczycie wysepki, która z każdej strony oblewana jest wodą.






Halfeti-zatopione miasto Turcji nad Eufratem





Tuesday 12 May 2015

Portugalia-Lizbona

Portugalia 

Lizbona

Lizbona - kolejny nasz cel na mapie Europy.
Jako, że zaniedbałyśmy ostatnio troszkę nasze wspólne podróże postanowiłyśmy to nadrobić i udać się razem do Lizbony:-)
W Lizbonie spotkałyśmy się dopiero wieczorem, bo Ania leciała z Budapesztu z przesiadką w Londynie (ot tak naokoło: D), a ja bezpośrednio z Barcelony.
Lot miałam bardzo wcześnie rano i po prawie nieprzespanej nocy po wylądowaniu rozpoczęłam dzień od kawy zgodnie z zasadą, że jak podróżujesz to zwiedzaj, a nie spij ;)

Później pojechałam do naszego hostelu, aby zostawić bagaż i móc w pełni cieszyć się miastem bez obciążania pleców :)  Do przylotu Ani późnym popołudniem było jeszcze trochę czasu, a więc sama udałam się pieszo do centrum, które było dość blisko hotelu. Początkowo czułam się troszkę jak w Azji, gdyż nasz hostel był bardzo blisko ulicy z różnymi chińskimi sklepami :D Zajrzałam do jednego i kiedy chciałam zapytać o cenę jednej bluzki, która wisiała na wystawie Chiński Pan zaczął na mnie krzyczeć coś w swoim zrozumiałym dla siebie języku. Spróbowałam jeszcze raz ale pan zaczął krzyczeć jeszcze głośniej więc bezradnie rozłożyłam ręce i opuściłam sklep :D Po drodze spotkałam koguta (symbol Portugalii):



Jest wiele werski legendy o portugalskim kogucie, a dla zainteresowanych poniżej jedna z nich :) :

"Pewnego dnia młody pielgrzym wszedł do gospody w małej miejscowości Barcelos, leżącej na północy Portugalii. Tam spotkał człowieka, który bacznie mu się przyglądał i następnie pośpiesznie wyszedł. Chwilę po tym zdarzeniu do gospody wszedł miejscowy sędzia, kazał aresztować pielgrzyma oskarżając go o kradzież. Na nic zdały się zapewnienia, że nie jest niczemu winny. Sędzia był nieubłagany. Przed egzekucją pozwolono pielgrzymowi wyrazić ostatniego życzenie. Poprosił zatem o ponowne spotkanie z sędzią. Gdy przyprowadzono go do niego, raz jeszcze zaczął zaklinać się, że nie on jest sprawcą kradzieży. To nie przekonało obecnych i wówczas pielgrzym, wiedziony jakimś przeczuciem, powiedział, że jego niewinności dowiedzie kogut, który spoczywał przed sędzią na parującym talerzu. Wszyscy popatrzyli na niego, jakby rozum postradał, a sędzia potwierdził nakaz egzekucji. Gdy zgromadzono się przy szubienicy, nagle z domu sędziego dobiegło pianie koguta. Ludzie rzucili się w stronę domu, a ich oczom ukazał się żywy kogut – ten sam, który spoczywał na półmisku. To przekonało wszystkich o prawdomówności pielgrzyma i od tego czasu czarny kogut stał się symbolem sprawiedliwości, którą należy wywalczyć."

Po spotkaniu z kogutem doszłam do Plaza del Comercio:


i rzeki z mostem port .Ponte de 25 de Abril ( 25 kwietnia) w tle:


Most 25 Kwietnia to niemalże kopia słynnego Most Golden Gate w San Francisco, bo też na nim wzorowali się architekci American Bridge Company,którzy wcześniej pracowali w San Francisco przy budowie  mostu San Francisco-Oakland Bay Bridge.Most ma 2 277 m długości, a przez to znajduje sie  w pierwszej trzydziestce najdłuższych mostów liniowych na świecie.
Po drodze też minęłam ulicę handlową, a że jeszcze były wyprzedaże nie ośmieliłam się nie wstąpić do niektórych sklepów ;) (tak wiem ta kobieca natura... :D ) gdzie bardzo tanio zakupiłam całkiem fajny sweterek :D
Później odwiedziłam biuro informacji turystycznej, posiedziałam trochę nad rzeką i udałam się pod Klasztor Hieronimitów gdzie się miałam spotkać z Anią.


I tu niespodzianka! Po kilku miesiącach zobaczyłam Anię! Nasze wspólne spotkanie w Lizbonie :D
Obejrzałyśmy klasztor, wieżę Belem i słynny Pomnik Odkrywców Geograficznych.



Pomnik został ufundowany dla uczczenia 500 rocznicy śmierci patrona wypraw zamorskich - księcia Henryka Żeglarza.  Na jego dziobie stoi Henryk Żeglarz z modelem karaweli w jednej ręce i mapą świata w drugiej. Na pierwszym planie widać również postać Vasco da Gamy i Luís de Camões oraz innych portugalskich bohaterów: Pedro Álvares Cabrala (odkrywcę Brazylii), Ferdynanda Magellana (który przepłynął Pacyfik w 1520 roku), Diogo Cão, Nuno Gonçalves, Bartolomeu Dias, Afonso de Albuquerque. 
Po krótkim, ale intensywnym  zwiedzaniu poszłyśmy coś zjeść. Zmęczone postanowiłyśmy się kierować w
stronę naszego hostelu. Po drodze spotkałyśmy dziewczynę z Wietnamu, która zapytała nas o drogę i tak samo jak my nie znała miasta ;) Wsiadłyśmy razem do jakiegoś jadącego w nieznanym dla nas kierunku autobusu.
Zdezorientowane po jakimś czasie zapytałyśmy pasażerów czy oby nasz autobus jedzie do centrum tak jak nam się przynajmniej wydawało: D Uśmiechnięta kobieta tłumaczyła nam coś po portugalsku, że autobus, którym jechałyśmy jedzie w innym kierunku i mamy jechać z nią do końca a potem przesiąść się na inny w kierunku centrum. Rozbawieni ludzie chcieli nam pomóc, ale z drugiej strony czułyśmy ze jesteśmy dla nich śmieszne nie wiedząc gdzie jedziemy i nie rozumiejąc języka: D 
Widząc jakąś linie tramwajową po kilku następnych przystankach postanowiłyśmy jednak opuścić nasz autobus i wziąć jakiś lizboński  zabytkowy tramwaj w kierunku centrum.
Dzięki pewnej miłej dziewczynie wsiadłyśmy w słynną linię tramwajową nr 28, która jeździ przez centrum miasta. Z centrum udałyśmy się do naszego hotelu. 


Na recepcji siedział dość dziwny pan który oznajmił nam, że jesteśmy zakwaterowane w pokoju 4 osobowym z dwoma chłopakami. Nieco zdezorientowane dopytałysmy go czy aby na pewno, bo rezerwowałyśmy przecież inny pokój. Pan stwierdził, że pokoje są koedukacyjne i pokój który nam oferuje jest mniejszy i tam nam będzie cieplej :D po czym wziął klucz i zaprowadził nas na górę. 
W pokoju przywitał nas młody Amerykanin, który od kilku miesięcy podróżuje po Europie. Był bardzo sympatyczny porozmawialiśmy trochę i uprzedził nas, że nasz drugi współlokator "chłopak" to starszy Hiszpan, który nie chrapie: D
Robiąc sobie herbatę poznałyśmy tez kilka osób w hotelowej kuchni. Niektórzy wydawali się być naprawdę szaleni, a nasz Pan z recepcji starał się nam dotrzymać towarzystwa na każdym kroku abyśmy tylko od niego nie uciekły... :D
Następnego dnia chciałyśmy dołączyć do „free walking tour” w nadziei ze ktoś nam sprawnie i szybko pokaże najważniejsze punkty w mieście. Niestety grupa angielskojęzyczna okazała się być bardzo duża, a przewodnik stał w jednym miejscu mówiąc długi czas o wszystkim i o niczym nie wyruszając z miejsca spotkań. Znudzone po jakimś czasie żałowałyśmy, że nie dołączyłyśmy do hiszpańskiej grupy, która wydawała się być lepiej zorganizowana i od razu wyruszyła w miasto. Miałyśmy tylko 2 dni na zobaczenie Lizbony i postanowiłyśmy nie marnować czasu i  wyruszyć same przed siebie. W końcu miałyśmy jakieś mapki i mimo tego ze często się gubimy (przynajmniej ja), zawsze się odnajdujemy ;D
Wzięłyśmy tramwaj i udałyśmy się na zamek, po drodze też zwiedziłyśmy Katedrę Sé:



W myśl naszej zasady „jak zobaczymy coś fajnego to wysiadamy” dotarłyśmy do punktu widokowego, z którego rozprzestrzeniał się ładny widok na rzekę:


Następnie posiliłyśmy się w fajnej restauracji, którą udało nam się przypadkowo znaleźć. Porcje były naprawdę duże i tanie. Resztę dnia spędziłyśmy zwiedzając miasto i odkrywając nowe miejsca.


Wieczorem wróciłyśmy do hostelu gdzie integrowałyśmy się z naszymi współlokatorami ;) Amerykanin otworzył butelkę wina, którym nas poczęstował i tak oto śmiejąc się i rozmawiając miło nam minął wieczór. Okazało się, zę nasz starszy współlokator z Hiszpanii jest żeglarzem,  jego łódź zepsuła się i musiał zamieszkać w hostelu. Łódź miała być naprawiona w ciągu 2 tygodni, a jak się okazało w hostelu mieszka już od około 2 miesięcy (taki mały poślizg typowy dla krajów południowych;)
Noc nie należała do najlepszych, bo było trochę zimno a nasz starszy kolega z pokoju dość głośno chrapał, na co nawet uskarżał się się nasz amerykański kolega :D
Kolejnego dnia po zjedzeniu śniadania spakowałyśmy się i ruszyłyśmy w miasto. Wylot do Barcelony miałyśmy po południu, a więc jeszcze trochę czasu na zwiedzanie. Było bardzo słonecznie i postanowiłyśmy pieszo wrócić na nasz taras widokowy. Wydawało nam się to bardzo blisko i tu niestety (jak już pisałyśmy z naszą orientacją nie zawsze jest najlepiej) pomyliłyśmy się : D  Nie podążając za szynami tramwajowymi,  wybrałyśmy drogę „na skróty” (tzn. w rzeczywistości dłuższa) :D 

Punkt widokowy

Taras z panoramą udało nam  się znaleźć tylko przez  przypadek nie mając już wiele czasu i schodząc w pośpiechu z góry :


Plusem naszego błądzenia było zwiedzanie wąskich klimatycznych uliczek Lizbony, a więc jak to mówią nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;)





Przed wylotem wstąpiłyśmy jeszcze do naszej restauracji i tu ku zdziwieniu ceny już były wyższe (być może mają osobne droższe menu tylko na weekend :D). Później posiedziałyśmy chwilkę nad rzeką i pośpiesznie udałyśmy się na lotnisko.



W pigułce

Trasa: Budapeszt-Londyn- Lizbona 
Lizbona-Barcelona-Budapeszt
Linie lotnicze: Ryanair i TAP 


Poruszanie się po mieście: tramwaje :)

Noclegi: Hostel

Waluta: Euro