Do
Czarnogóry udałyśmy się na weekend, jadąc nocnym autobusem z
Budapesztu.
Podróż
była długa i męcząca,ale dla tych widoków warto było!!
Naszym
miejsce docelowym była Budva. Piękne czarnogórskie miasto.Po
przyjeździe na miejsce udałyśmy się na rejs małym jachtem na
wyspę Św. Nicholasa, po drodze podpłynęłyśmy też na
niesamowitą wyspę Św Stefana.
Widoki
były przepiękne,morze góry piękne wyspy.Miałyśmy szansę
zatrzymać się pochodzić po wyspie Św Nicholasa, z której
roztaczały się piękne widoki , co widać na zdjęciu.




Miasteczko
Budva jest urocze.Cieszyło nas spacerowanie po jego wąskich
uliczkach i placach .Średniowieczne mury i budynki stanowią piękny
kontrast dla pozostałej, nowoczesnej części miasta. Całe stare
miasto otoczone jest XV wiecznymi murami obronnymi, których
zwieńczeniem jest średniowieczna cytadela.Pierwsze fortyfikacje
powstawały już w V wieku p.n.e. Niedaleko cytadeli znajdują się
trzy świątynie starej Budvy. Pierwsza -to Katedra św. Jana
jest największym kościołem tej części miasta. W
katedrze można podziwiać wiele ikon i obrazów pochodzących z XV i
XVII wieku. Niedaleko katedry znajduje się kościół Św. Marii , jest to najstarszy budynek w zabytkowej części Budvy. Został
zbudowany w 840 r. Natomiast cerkiew Św. Sawy to romańska
budowla, datowana na XII wiek. W jej wnętrzu można podziwiać
pozostałości fresków pochodzące z tego samego okresu.
Po
zwiedzeniu Budvy postanowiłyśmy się wybrać do innego
równie pięknego miasta jakim jest Kotor w tym celu udałyśmy się
w poszukiwania lokalnego dworca autobusowego.Troche miałyśmy z tym
problemów, ale w końcu się udało, zakupiłyśmy bilety do Kotoru
i w niespełna godzinę dojechałyśmy do tego miasta.
Na
terenie samego Starego Miasta Kotoru znajduje się wiele zabytkowych
świątyń i budynków. Jednym z najważniejszych budynków
sakralnych Kotoru jest katedra św. Tripuna. Budowa Katedry została
ukończona w 1166 roku. W roku 2009 na wieżach pojawiły się daty
809 i 2009, po jednej na każdej z nich
Oznaczają
one rocznicę przeniesienia do Kotoru szczątek św. Tripuna, które
to według podań mieszkańcy miasta odkupili od weneckich kupców.
We wnętrzu tej XII wiecznej świątyni znajduje się bardzo wiele
cennych zabytków. W skarbcu przechowywany jest mały drewniany
krzyż, którym ponoć papieski wysłannik Marco d’Aviano
błogosławił wojska Jana III Sobieskiego pod Wiedniem.
Po
zwiedzaniu starówki udałyśmy się na plażę aby się zrelaksować
po całym dniu i podziwiać kotorskie widoki.Woda w morzu
była bardzo przejrzysta, można powiedzieć,że krystalicznie
czysta.
Nieuchronnie
zbliżał się czas powrotu do Budvy a potem do Budapesztu.Po
przyjeździe do Budvy zdążyłyśmy pospaerować jeszcze po plaży i
przekąsić miejscowego hamburgera.
Chwilę
później udałyśmy się na dworzec autobusowy,ale po drodze
mijałyśmy piękne zaułki w stylu greckim i prawie zapomniałyśmy
o godzinie odjazdu.
W
końcu z językiem na wierzchu w ostatniej niemal chwili dobiegłyśmy
na nasz autobus powrotny do Budapesztu.
Po
jakimś czasie autobus znalazł się na promie, korzystając z okazji
"przystanku"podobnie jak większość pasażerów
wysiadłyśmy. Milena zaczęła na promie szukać toalety,
ale nie zdążyła z niej skorzystać, bo okazało się, że już
trzeba wsiadać do autobusu. W pośpiechu wskoczyłyśmy do naszego
autobusu(tak przynajmniej myślałyśmy:) Milena szybko udała się
do autokarowej toalety a ja zauważyłam, że coś jest nie tak z tym
autobusem.Powiedziałam nie nasz autobus -ktoś z pasażerów
zrozumiał i odpowiedział nie Wasz (był to autokar słowackiej
wycieczki).Zawołałam Milenę i szybko wyskoczyłyśmy z autobusu
przed autokarem czekał nas zdenerwowany kierowca naszego autokaru.
Ucieszyłyśmy się, że znalazłyśmy się znów w prawidłowym
autokarze. Starałyśmy się siedzieć cicho i spokojnie, żeby nie
przysparzać więcej problemów. I tak szczęśliwie wróciłyśmy do
Budapesztu.
No comments:
Post a Comment